Są samochody, które od razu krzyczą: „patrzcie na mnie!”.
A są też takie, które nic nie krzyczą, ale jak już się przyjrzysz, to robisz: „o kurde, to jest dobre”. I nowa Skoda Superb iV Kombi to właśnie ta druga opcja. Niby „auto służbowe”, niby „dla ojca trójki dzieci”, a jednak – zaskakuje.
To taki czeski multitool – trochę rodzinne kombi, trochę eko-szpieg, trochę „mini-premium”, tylko bez metki, która zdziera z portfela dwa razy więcej.
Za użyczenie samochodu do testu dziękujemy polskiemu importerowi marki Skoda!
Z zewnątrz? Jakby kombi w końcu przestało się wstydzić, że jest kombi
Skoda w tej generacji zrobiła coś naprawdę fajnego. Superb Kombi nie wygląda jak jeżdżąca lodówka. To nie jest już „służbowe coś na trasę Wrocław–Łódź z kanapką w schowku”. To elegancki, dynamicznie narysowany wóz, który z boku wygląda jakby miał zaraz ruszyć na autostradę… ale tak w stylu włoskiego kierowcy z espresso w ręce.
A nasz egzemplarz w kolorze Ice Tea Yellow? No, szacun dla odwagi. To nie lakier, który się podoba wszystkim, ale też nie po to się wybiera taki kolor, żeby wtopić się w szarość parkingu Lidla. Ten Superb po prostu rzuca się w oczy. Trochę jak marynarka w kratę – odważna, ale jak pasuje, to robi robotę.
Jakby IKEA zrobiła auto klasy wyższej
Wnętrze? Przemyślane, przestronne, wygodne. Wszystko tam, gdzie trzeba. Do tego więcej miejsca niż w przeciętnym M2 w Warszawie – zarówno z przodu, jak i z tyłu. Tylna kanapa to prawdziwy salon – można spokojnie jechać z dwoma dorosłymi facetami i nikt nikogo nie będzie szturchał łokciem. No chyba, że to taki kolega.
Fotele- bazowe, bez masaży, bez skóry z krowy, która słuchała Mozarta – ale i tak bardzo wygodne. Kilkaset kilometrów w trasie i plecy nie wołają o fizjoterapeutę.
Bagażnik… Wiadomo, że przez baterię trochę mniejszy niż w benzynie, ale i tak zmieścisz wózek, walizki, psa i 7 zgrzewek wody z promocji. A do tego – elektryczna roleta, która działa jak trzeba. Nie szarpie, nie jęczy, nie robi „drama queen”. Po prostu: klik – i działa.
Przyciski, pokrętła i technologia, która nie robi z ciebie operatora stacji kosmicznej
Skoda zasługuje tu na osobne brawa. Bo zamiast przenosić wszystko na ekran jak w Tesli, mamy fizyczne pokrętła do klimatyzacji. I to jest piękne. Kręcisz, działa, życie jest proste. Jest też Smart Dial – czyli pokrętło wielozadaniowe, które ogarnia różne funkcje jak multitaskujący student na sesji. W praktyce – bardzo przydatne. Na kierownicy – fizyczne przyciski. Takie prawdziwe, co się wciskają, klikają i nie wymagają dyplomu z informatyki.
Ale… wiadomo, nie może być idealnie. Największy absurd? Zmieniasz ustawienia klimy i nagle Apple CarPlay znika z ekranu. Jakby samochód mówił: „Hej, skup się, robimy nawiew, a nie jakąś tam mapkę”. Trochę słabo, szczególnie gdy próbujesz jednocześnie dojechać i nie ugotować się w środku.
Napęd – hybryda, która naprawdę żyje na prądzie
Pod maską nowy duet: 1.5 TSI + silnik elektryczny. Nie brzmi spektakularnie, ale działa zaskakująco dobrze. Łącznie ponad 200 KM, które wystarczą, żeby sprawnie wyprzedzić i nie dostać zawału podczas włączania się do ruchu.
Najważniejsze? Ten samochód naprawdę potrafi jeździć na prądzie. I to nie przez 15 km „po bułki”, tylko ponad 120 kilometrów i to zima!
Wyniki Trasy Pomiarowej:
• Siechnice – Jelenia Góra (pełna bateria, ~5°C):
• 0,9 l/100 km, 17 kWh/100 km,
• 93 km na prądzie, w tym kawałek autostrady.
• Jelenia Góra – Siechnice (pół baterii, 0°C):
• 2,8 l/100 km, 8,5 kWh/100 km,
• 56 km w trybie EV po drodze krajowej.
Wniosek? Jeśli ładujesz regularnie, paliwo staje się opcją awaryjną. A to przy obecnych cenach – brzmi jak plan.
Do tego – ładowanie 50 kW DC. W pół godziny masz zasięg na kolejne 70-80 km. W świecie PHEV-ów to trochę jak odkrycie, że w kebabie dali ci dwa mięsa w cenie jednego
Miękko, komfortowo, ale czasem z poślizgiem
Superb iV to nie jest sportowiec. On nie chce się ścigać. On chce, żebyś dojechał w spokoju, w ciszy i zrelaksowany. Układ kierowniczy lekki, zawieszenie wygodne, a wszystko razem daje wrażenie, że jedziesz czymś „dużym, pewnym i ogarniętym”.
Ale – żeby nie było zbyt pięknie:
• Nie ma AWD, więc jak jest ślisko, to czasem potrafi się uślizgnąć przy ruszaniu. Nie dramat, ale z zimówkami klasy budżet – trzeba uważać.
• DSG miewa chwile zadumy przy ruszaniu – jakby najpierw pytało silnik: „Na pewno już teraz?”. Niby ułamek sekundy, ale da się odczuć.
Światła, kamera i inne smaczki
Zwykłe LED-y w naszej wersji – i serio, naprawdę dają radę. Nie ma co bardzo płakać za matrycowymi – te świecą mocno, równo i bez zaskoczeń. Za to kamera cofania… no cóż. Obraz zniekształcony, jakby ktoś przez szklankę patrzył. Niby działa, ale wygląda jak nagranie z Nokii 3310 po aktualizacji.
Aha – i jeśli jesteś fanem sedana, to przykro mi – Superb iV występuje tylko jako kombi. Czyli jeśli marzysz o klasycznej sylwetce, to musisz albo iść w diesla, albo pogodzić się z praktycznością.
Podsumowanie
Skoda Superb iV Kombi to trochę jak ten kolega, który nie pije, nie przeklina, a i tak jest najfajniejszy na imprezie.
To nie jest auto, które rzuca cię na kolana mocą albo gadżetami jak z NASA. Ale to auto, które dzień po dniu po prostu robi robotę. I to dobrze. Wygodne, oszczędne, ciche, przestronne i zaskakująco nowoczesne. Ma kilka wad – nieidealną kamerę, drobny problem z klima i CarPlay, ospałe DSG i brak AWD – ale nadrabia tym, co najważniejsze w codziennym życiu: komfortem, praktycznością i kosztem użytkowania, który nie boli.
Jeśli masz gdzie ładować i robisz dziennie 60–100 km, to możesz zapomnieć o stacji benzynowej na tygodnie. A jak chcesz pojechać w góry z rodziną – to też dasz radę. I zmieścisz narty. I psa. I jeszcze zostanie miejsce na teczkę z roboty.
Skoda Superb iV Combi – auto, które nie krzyczy, ale mówi spokojnym głosem: „jestem tu, ogarniam, jedźmy dalej”.
Tekst: Bartek Teklak
Zdjęcia: Marcin Drutko / Bartek Teklak
Komentarze (aby komentować zaloguj się na Facebook)
