Jakiś czas temu, dość nieoczekiwanie, dostałem w swoje ręce Super Soco TC Max w wersji 2020.
Dzięki temu, że już wcześniej jeździłem wersja MY2019, mogę dla Was porównać obie wersje. Czy są różnice? Zapraszamy do testu!
Słowem wstępu…
Zwykle na początku przedstawiam ogólnie „przedmiot” testu, opowiadam nieco o samej marce, czy specyfikacji danego modelu. Jako, że już opisywałem to w przypadku modelu z 2019 roku, w tym teście pozwolę sobie ominąć tą część. Zamiast klasycznego „planu” skupię się na podobieństwa i różnicach między modelami 2019 i 2020.
Za użyczenie motocykla do testu dziękujemy firmie Super Soco Polska
Młodszy brat-bliźniak
Wiecie, jak to jest z bliźniakami – niby podobni, ale często różnią się charakterami. Może najpierw o podobieństwach. Na szczęście inżynierowie Super Soco znają przysłowie „lepsze jest wrogiem dobrego” i w związku z tym nie zmienili nic w zawieszeniu, konstrukcji ramy, czy geometrii. Dzięki temu TC-Max 2020 nadal jest świetną „zabawką” na krętych drogach. Tak samo bez zmian pozostał układ hamulcowy, który jest więcej niż wystarczający. Żadnych zmian nie uświadczymy również w kwestiach związanych z pozycją na motocyklu.
Dla jednych będzie to wada, dla drugich zaleta. Osobiście nie mam nic przeciwko niej, choć wymaga pewnego przyzwyczajenia. Na co dzień jeżdżę na CBR125, a więc maszynie z całkowicie innym położeniem podnóżków. Szkoda, że w przypadku wersji 2020 nie pokuszono się o wprowadzenie regulowanych setów – jak wspomniałem w teście wersji 2019, TC Max może być zwyczajnie niewygodny dla osób o wzroście powyżej 170cm. Na szczęście kanapa jest dość długa i przyjemnie miękka. Co rozumiem przez „przyjemnie miękka”? Otóż nie jest ona ani zbyt twarda, ani też nie jest przesadnie miękka, dzięki czemu stanowi dobre „podparcie” dla naszego tyłka.
Zmiany nie dotyczą również pewnej części elektroniki dostępnej w motocyklu – zegary, tryby jazdy, dostęp bezkluczykowy, czy alarm nadal są na swoim miejscu i działają tak samo. Również schowek nad baterią jest w tym samym miejscu, aczkolwiek wiąże się z nim pewna różnica, o której w następnym akapicie 🙂
Różne charaktery
Kontynuując myśl z poprzedniego akapitu – różnica w schowku dotyczy tak naprawdę ładowarki dołączonej do motocykla. Obecnie można wybrać między standardową, a „szybką”. Szybka ładuje akumulator od 0 do pełna w jakieś 4h (sprawdzone). Problem w tym, że jest większa od standardowej, więc nie schowamy jej do schowka, nawet po wyjęciu plastikowej „wkładki”. Kupując TC-Max’a musimy zatem zastanowić się, co jest dla nas ważniejsze – prędkość ładowania, czy możliwość zabrania ze sobą ładowarki bez konieczności brania plecaka/sakw/torby na siedzenie.
Kolejna różnica dotyczy oprogramowania sterownika silnika – motocykl jest szybszy od wersji 2019, chociaż paradoksalnie tego praktycznie nie czuć. Dlaczego? Otóż poprawiono również reakcję na manetkę „gazu”. Wcześniejszy model był bardziej „zero-jedynkowy”. W MY2020 moc jest oddawana bardziej płynnie. Nie wpłynęło to negatywnie na zasięg – nadal w trybie Sport bez problemu zrobimy ~ 60 kilometrów na jednym ładowaniu. Nie jest to może oszałamiający wynik, ale pamiętajmy do czego został stworzony ten motocykl. Ma służyć za środek do codziennego przemieszczania po mieście i w jego najbliższej okolicy. Ostatnią, kosmetyczną wręcz, różnicą jest przeniesienie bezpiecznika z okolic baterii pod siedzenie. Niezbyt szczęśliwe rozwiązanie, szczerze mówiąc. Teraz, aby wyjąc baterię do ładowania musimy najpierw podnieść kanapę, „pstryknąć” bezpiecznik, założyć kanapę i dopiero możemy przystępować do wyjmowania akumulatora.
Podsumowanie
Czy zatem 2020 stanowi ewolucję modelu z roku 2019? Jasne, że tak! Co najważniejsze, idzie ona w dobrym kierunku. Jasne, są pewne kwestie, które można poprawić. Patrząc na dotychczasowy rozwój marki jestem jednak spokojny o dalsze losy modelu TC Max.
#Bartek
Galeria zdjęć