Któż z nas nie kojarzy kultowego Citroena DS z lat 50tych XX wieku?
Czy zatem pierwszy elektryczny model opatrzony znaczkiem DS jest godny swojej antenatki? Zapraszamy Was do testu DS 3 Crossback E-Tense w wersji Grand Chic!
Za użyczenie samochodu do testu dziękujemy firmie Wrobud – dealerowi marek Citroen, DS, Kia oraz Peugeot we Wrocławiu
Deesse znaczy Boginia
Już chyba wiecie, dlaczego we wstępie użyłem zwrotu „antenatka” zamiast „przodek”. Tak dokładnie, stąd właśnie wywodzi się nazwa marki – od francuskiego słowa „deesse”. Tym właśnie określeniem (a także innymi jak „samochód przyszłości”) określano Citroena DS po jego premierze w 1955 roku. Ciężko, aby było inaczej, skoro do jej stworzenia przyłożył rękę fenomenalny duet Lefebvre-Bertoni. Pan Andre Lefebvre i jego zespół byli odpowiedzialni za techniczną stronę projektu, natomiast Flaminio Bertoni zadbał o wizualną stronę przedsięwzięcia. Kiedy do projektu zatrudni się takich mistrzów w swoich dziedzinach… cóż może pójść źle?!
Auto oferowało wiele innowacyjnych i nowatorskich rozwiązań takich jak samopoziomujące się, hydropneumatyczne zawieszenie, które dodatkowo można było regulować na wysokość. Do tego większość najważniejszych układów była sterowana hydraulicznie – hamulce, sprzęgło czy wreszcie układ wspomagania kierownicy. Po liftingu w 1967 roku auto otrzymało również opcję… skrętnych reflektorów doświetlających zakręty w czasie jazdy.
Wyśmienity szyk
Już na wstępnie muszę zaznaczyć, że jestem absolutnie i bezapelacyjnie zakochany w designie wszystkich modeli marki DS. Jako miłośnikowi zarówno motoryzacji, jak i fotografii ciężko jest mi przejść obojętnie obok takiej ilości detali, którymi naszpikowany jest każdy z modeli tej marki. Jednak w tej publikacji chciałbym skupić się na testowanym egzemplarzu czyli DS 3 Crossback E-Tense Grand Chic. Tak, nazwa jest dość długa. Jeśli do tego dodamy jeszcze oznaczenie „inspiracji” (czyli czegoś w rodzaju pakietu stylizacyjnego wnętrza) to wyjdzie nam DS 3 Crossback E-Tense Grand Chic Rivioli. Nazwa skomplikowana i zawiła… trochę jak projekt nadwozia rzeczonego samochodu.
W testowanym egzemplarzu pierwsze co zauważamy to przedni grill z „efektem diamentu”, wydatne logo marki na środku oraz… światła. Nad grillem znajdziemy emblemat wersji E-Tense, który mi przypomina grecką literę sigma. Przednie reflektory DS Matrix LED Vision są nie tylko efektowne, ale też bardzo efektywne. Zresztą światła do jazdy dziennej tworzą tu tzw. DS Wings. Prawda jest też taka, że jeszcze nie trafiłem na samochód wyposażony w światła LED/Matrix LED, który dawałby mi powody do narzekań na jakość ich pracy.
Idąc od przodu do tyłu samochodu zwrócimy uwagę na gustowne, osiemnastocalowe felgi Barcelona w kolorze określanym przez producenta jako „Onyx Gold”. Nie są może one jakoś bardzo ekstrawaganckie, ale pasują do lakieru Cristal Pearl, którym jest pokryty bohater testu. Kolejnym elementem są „chromowane” wysuwane klamki. Nie wysuwają się one tak, jak np. w Tesli Model S, czy Jaguarze I-Pace. Tu dyskretnie uchylają się pod kątem ok. 45 stopni. Kierując się dalej ku tyłowi pojazdu, trafimy na bardzo ciekawy zabieg stylistyczny, a właściwie dwa. Pierwszym linia przetłoczenia zaczynająca się przy zewnętrznej krawędzi przednich drzwi, następnie idąca w dół, a następnie znów w górę, w kierunku zewnętrznej krawędzi drzwi tylnych. Ten drugi to przełamanie linii okna tylnego, w okolicach słupka B.
Wygląda to bardzo efektownie, szczególnie przy dwukolorowym nadwoziu. Niestety ma to też swoje wady. Zmniejszona w ten sposób powierzchnia tylnej szyby bocznej (dodatkowo jest ona przyciemniana) powoduje uczucie lekkiej „klaustrofobii” w środku, chociaż przecież jest tam sporo miejsca jak na tej wielkości auto. Dodatkowo uniemożliwia to opuszczenie szyby do końca. Dla mnie to nie jest wada, ale dla kogoś innego może być jak najbardziej. Przechodząc dalej w kierunku tylnej klapy dostrzeżemy kolejne detale, które są wręcz wszędzie. Tym razem będzie to wytłoczone logo DS na ramce tylnych świateł w samym ich rogu. Chromowana listwa, która zaczyna się w tym samym miejscu biegnie dalej do środka klapy, gdzie dodatkowo jest wytłoczony napis „Crossback”.
Same światła są oczywiście w technologii LED i nie można im niczego zarzucić, zarówno w kwestii wyglądu, jak i widoczności. Nieco niżej znajdziemy 2 przetłoczenia tylnego zderzaka, które mają optycznie „umięśnić” sylwetkę pojazdu. Jak przystało na crossovera, auto wyposażono w plastikowe „nakładki” nadkoli i zderzaka. Oczywiście nie jest to auto o aspiracjach terenowych, natomiast prześwit wynoszący 170mm oraz opony o dość wysokim profilu (215/55 R18) pozwolą na zjechanie na gorszej jakości drogi bez strachu o przytarcie, czy uszkodzenie felgi. Skoro jesteśmy z tyłu, to warto zajrzeć do bagażnika. Przycisk do jego otwierania jest w dość nieoczywistym miejscu, ale łatwo znajdą go osoby obyte z … Mazdą MX-5. Zgadnijcie czemu 😉
Bagażnik ma 350 litrów pojemności, a więc wcale nie tak mało. Niestety producent nie przewidział miejsca na kable po podłogą bagażnika. Wprawdzie otrzymujemy bardzo gustowny i dobrze wykonany pokrowiec (w zestawie są nawet rękawiczki, które uchronią nas przed pobrudzeniem rąk w trakcie obsługi kabla do ładowania AC), jednak zajmuje on miejsce w bagażniku. Szkoda, ale liczę, że w przyszłości zostanie to poprawione.
Diamenty są wieczne
Spokojnie, nie będę Wam mówił, że marzy mi się James Bond, który zamiast zwyczajowego Astona Martina „ujeżdża” elektrycznego DS 3 😉 Tytuł akapitu odnosi się do wzoru, który znajdziemy dosłownie wszędzie w wnętrzu – przeszycia, grafika systemu inforozrywki, kształt przycisków na kokpicie i konsoli środkowej, nawet maskownice głośników w drzwiach i słupkach A. Cóż, diamenty są dobrem luksusowym, prestiżowym. Za taką markę chce przecież uchodzić DS. Aby to podkreślić w testowanym egzemplarzu mamy wnętrze wykończone jasną skórą Nappa oraz materiałem Pebble Grey.
Jasna skórą jest także pokryta kierownica. Jej środkowa część pokryta jest materiałem mającym przypominać w strukturze i wyglądzie skórę zastosowaną w obszyciu foteli. Zgodnie z obowiązującymi trendami kierownica jest spłaszczona, i bardzo wygodna w trzymaniu. Szkoda, że nie jest ona podgrzewana. Podgrzewane są natomiast fotele, które oprócz tego są komfortowe. Nie mieliśmy okazji przetestować ich na dłuższej trasie, ale nie odczułem niczego, co mogłoby sugerować jakikolwiek dyskomfort w trakcie całodziennej trasy. Zresztą pamiętajmy, że jest to auto stworzone do raczej na miejskie i podmiejskie wojaże. Do jakości wykończenia nie mogę mieć najmniejszych zastrzeżeń.
Przed pasażerem z przodu znajdziemy naprawdę duży i pojemny schowek. Trochę szkoda, ze nie jest on miękko wykończony, ale sama jego wielkość robi pozytywne wrażenie. Nieco mniej pozytywne wrażenie robi za to sposób umieszczenia przycisków od systemu infotainment. Są bardzo eleganckie w prezencji, ale jeśli podczas wpisywania adresu do nawigacji (bowiem obsługa głosowa jest niedostępna z jakiegoś powodu w Polsce, a przynajmniej taki komunikat dostałem próbując uruchomić tę funkcję) wpadniecie na pomysł oparcia podstawy dłoni, to z pewnością dotkniecie przycisku-skrótu do innego „obszaru” systemu. Spowoduje to wyłączenie nawigacji i utratę wszystkie co wpisaliście. Nie wiem jak wyglądałoby to u Was, ale mnie to lekko zirytowało. Na szczęście na pokładzie mamy też obsługę Android Auto/Apple Car Play.
Jeśli jesteśmy już przy kwestiach związanych z ergonomią i elektroniką to tu niestety znalazłem jeszcze 2 kwestie, które DS Automobiles musi koniecznie poprawić. Pierwsza z nich to umiejscowienie manetki tempomatu, które przypomina dżojstik sterownia radiem z innych francuskich samochodów. Wnioskuję, aby osoba, która to zaprojektowała dostała nakaz napisania 10000 razy „Nie będę umieszczał tempomatu na dżojstiku pod kierownica, bo to jest nieergonomiczne”. Jasne, można się przyzwyczaić, ale zanim to nastąpi padnie wiele niemiłych słów. Kolejna sprawa to kamera cofania. Nie jest zła, nawet w warunkach wieczornych da się jej używać. Natomiast myślę, że w aucie za kwotę ponad 200 000zł producent mógłby pokusić się o wprowadzenie systemu kamer 360 stopni, lub chociaż poprawić rozdzielczość i jakość obrazu w aktualnie stosowanej.
Sunę po drodze w ciszy
DS 3 w wersji BEV wyposażono w napęd znany z innych aut koncernu Stellantis. Jest to 136konny silnik napędzających przednia oś. Moment obrotowy wynosi 260 niutonometrów, energia zaś przechowywana jest w 50kWh (45kWh netto) baterii. Wg. Producenta ma to wystarczyć na maksymalnie 340 kilometrów (WLTP). W rzeczywistości jest to bliżej 250 kilometrów. W trakcie naszego krótkiego testu (głównie warunki miejskie i podmiejskie, niestety nie mieliśmy czasu na zrobienie dokładniejszych pomiarów) wyszło nam 18,1 kWh na 100 kilometrów. Biorąc pod uwagę, że jeździliśmy w drugiej połowie listopada, gdzie pogoda nie była już tak łaskawa nie jest to najgorszy wynik. Fabrycznie auto jest wyposażone w ładowarkę pokładową
Oprócz ekonomiki jazdy ważny jest dla nas także aspekt przyjemności z jazdy. Tu najmniejsza „Bogini” nie zawodzi. Zawieszenie jest sprężyste i komfortowe, ale nie w sposób, który powoduje atak choroby morskiej. Muszę tu bardzo pochwalić inżynierów odpowiedzialnych za projekt zawieszenia. Kabina jest również bardzo dobrze wyciszona, co ma znaczenie w autach elektrycznych z oczywistych powodów. Silnik elektryczny (mimo pozornie niedużej mocy) żwawo rozpędza tego ważącego nieco ponad 1500kg crossovera. Deklarowane przez producenta 8,7s do „setki” jest tu osiągalne. Auto żwawo rozpędza się do tej prędkości, aczkolwiek osoby przyzwyczajone do mocniejszych aut elektrycznych mogą się poczuć nieco rozczarowane. Prawda jednak jest taka, że do jazdy w naturalnym habitacie tego „mieszczucha” takie osiągi są więcej niż wystarczające. W mieście docenimy również dobrą widoczność do przodu oraz na boki. Do tyłu nie jest ona najgorsza, a przy manewrach parkingowych i tak wspomagamy się czujnikami oraz kamerą.
Warto wspomnieć tu również o bogatym pakiecie asystentów DS Drive Assist. W mieście wykorzystamy funkcje jazdy półautonomicznej w korku, na trasie natomiast na pewno docenimy skutecznie i płynnie działający tempomat adaptacyjny oraz aktywnego asystenta utrzymania się na pasie ruchu. Po zmierzchu na pewno będziemy zadowoleni ze wspomnianych już wcześniej matrycowych reflektorów LED. Jestem zwolennikiem wyposażania aut w HUD (wyświetlacz przezierny, Head-Up Display). Jasne, nie każdy je lubi. Natomiast według mnie genialnie wspomaga to skupienie się na drodze. Także tutaj działał on bez zarzutu, aczkolwiek znałem go już ze spalinowej C4, którą udałem się na tegoroczne wakacje. Dzięki temu też łatwiej odnalazłem się w menu „zegarów”. Ich obsługa wymaga dojścia do pewnej wprawy, ale zapewniam, że to jest naprawdę łatwe. Działają one dość płynnie, czasem tylko delikatnie się przycinając.
Podsumowanie
Powiem Wam szczerze (jak zawsze zresztą), że mam tu pewnego rodzaju dylemat. Jak sami już na pewno zauważyliście auto bardzo mi się spodobało. Zarówno od strony estetycznej, jak i wrażeń z jazdy. Jest to jak dotąd najbardziej efektowne (z punktu widzenia fotografa) auto, jakie gościliśmy w redakcji na testach. Gdzie ten dylemat? Otóż dotyczy on ceny – za egzemplarz skonfigurowany tak jak nasza „testówka” trzeba zapłacić około 200 000 zł. Kwota niemała, choć to też zależy od punktu widzenia. Jeśli spojrzymy na nie przez pryzmat segmentu, w którym jest plasowany – cena jest zdecydowanie zbyt wysoka. Jeśli popatrzymy bardziej przez pryzmat jakości wykończenia, designu i materiałów użytych we wnętrzu – cena robi się bardziej akceptowalna. Czy kupiłbym sobie takie auto? Tak, pod warunkiem, że szukałbym auta nastawionego w większości na jazdę po mieście. Powiedzmy mam już w garażu PHEV/BEV segmentu D lub większego, który służy mi do jazdy w dalsze trasy, a mam zbędne środki na koncie i mogę je przeznaczyć na sfinansowanie zakupu kolejnego auta.
Właśnie, finansowanie i zakup auta. Jeśli sami chcielibyście przekonać się, czy warto dopłacać za lepszą jakość, czy też może po prostu nie wierzycie testom na naszej i innych stronach, to gorąco zachęcam Was do udania się do DS Store Wrocław. Mieści się on przy ulicy Szczecińskiej 7, nieopodal AOW oraz Stadionu Tarczyński Arena. Czego możecie oczekiwać po wizycie tam? Na pewno w pełni profesjonalnej obsługi (miałem okazję obserwować przez dłuższą chwilę jak działają tam doradcy klienta), która wprowadzi Was w naprawdę interesujący świat marki DS. Oprócz konfiguracji wymarzonej Deesse będziecie mogli przedyskutować kwestie finansowania, czy odbyć jazdę próbną każdym dostępny modelem.
Jeszcze zanim tam się udacie – zobaczcie naszą galerię zdjęć z testu DS 3 Crossback E-Tense Grand Chic:
Tekst: Bartek Teklak
Foto: Bartek Teklak & Marcin Drutko