Są tacy, którzy twierdzą, że w wieku 36 lat powinienem już jeździć czymś „praktycznym” – najlepiej kombi, w którym zmieści się wózek, zakupy z marketu i dwa foteliki.
Tyle że ja wożę w bagażniku raczej torbę z fast foodem, zakupy z dyskontu „na szybko” i paczkę, którą obiecałem odesłać trzy tygodnie temu.
Więc kiedy w moje ręce trafiła Kia Sportage PHEV 2025 w kolorze Blue Flame, pomyślałem: wreszcie SUV, który wygląda dobrze nie tylko w katalogu, ale też wtedy, gdy parkujesz go przed knajpą w piątek wieczorem. I może nie mam komu pokazać panoramicznego dachu podczas rodzinnej wycieczki, ale wiesz co? Czasem samemu też jest całkiem fajnie.
Za użyczenie samochodu do testu dziękuję Kia Polska!
Są samochody, które przyciągają uwagę od pierwszego wejrzenia – Kia Sportage PHEV 2025 w kolorze Blue Flame zdecydowanie do nich należy. Kiedy odebrałem kluczyki do wersji Business Line z panoramicznym dachem i jasnym wnętrzem, pomyślałem: „Okej, to będzie coś więcej niż zwykły test”. Ten SUV wygląda jak gotowy na okładkę magazynu lifestyle’owego i obiecuje sporo pod kątem komfortu, technologii i codziennej wygody. Sprawdziłem, czy faktycznie dowozi.
Design: błękit, który robi robotę
Blue Flame to nie jest zwykły „niebieski z floty firmowej”. Ten kolor żyje – w słońcu potrafi przechodzić z granatu w szafir, a z jasnym wnętrzem i dużym panoramicznym dachem daje wrażenie auta z wyższej półki. Serio, wygląda na droższe niż jest w rzeczywistości.
Kia przyłożyła się do detali – atrakcyjnie narysowane światła LED , muskularne nadkola, zgrabna linia boczna. Nie wygląda jak kolejny nudny SUV dla kogoś, kto potrzebuje auta do wożenia dzieci i zakupów z Ikei. To samochód, w którym można wjechać pod klub i nie wyglądać, jakby się pomyliło parking.
Wnętrze: jasność, wygoda i trochę premium
Wchodzę, a tu jasne wnętrze, miękkie materiały, fotele, w których mógłbym przesiedzieć pół dnia. Dwa ekrany po 12,3 cala – jeden zegary, drugi multimedia. Wszystko działa płynnie, interfejs ogarnięty, zero poczucia, że coś jest „na siłę”.
Fajny bajer: panel dotykowy, który może być sterowaniem multimediów albo klimatyzacją –ja tam wolę jednak osobne przyciski, ale można się przyzwyczaić do takiego rozwiązania.
No i Harman Kardon – to nie jest „trochę lepsze audio”. To taki dźwięk, że można w środku zrobić własny koncert. Podcasty w trasie? Bajka. Chilloutowa playlista w mieście? Jeszcze lepiej.
Jazda: spokój z lekkim prądem
Pod maską duet: 1.6 T-GDi (180 KM) + silnik elektryczny i bateria 13,8 kWh. Razem 261 KM i AWD w standardzie. W mieście da się przejechać 80–90 km na samym prądzie – w praktyce oznacza to, że przy moim trybie jazdy (spotkania, załatwianie spraw, wypad do znajomych) spalinówka rzadko się włącza.
W trasie po wyczerpaniu baterii pali średnio 6,8–8,0 l/100 km, co przy AWD i masie auta jest jeszcze w porządku. Prowadzenie? Lekka kierownica, zawieszenie świetnie tłumi nierówności. To raczej „relaksujący SUV” niż auto do ostrej jazdy po zakrętach – ale hej, nie kupujesz go po to, żeby gonić hot-hatche.
Co mi się podoba
•Cisza w kabinie nawet przy 120 km/h – można gadać przez telefon bez krzyczenia.
•Panoramiczny dach – robi klimat, szczególnie wieczorem.
•AWD – na mokrej drodze zero stresu.
•Sporo miejsca z tyłu, mimo baterii w podłodze.
•Masa schowków i USB-C – przydatne w każdej sytuacji, czy to weekendowy wypad, czy praca w trasie.
•Asystenci jazdy – adaptacyjny tempomat, kamera 360°, martwe pole z podglądem – wygoda codzienna.
• Cena – ta wersja to okolice 220 tys. zł. Nadal dużo taniej niż Toyota RAV4 PHEV.
Co mi się mniej podoba
•Piano black na tunelu – wygląda ładnie tylko w katalogu. Kurz, odciski, rysy – dramat.
•Po rozładowaniu baterii spalanie może dojść do 8 l/100 km. Nie ma dramatu mimo wszystko.
•Panel dotykowy multimediów/klimy – fajny, ale wymaga przyzwyczajenia.
Dla kogo?
Dla ludzi, którzy:
•Chcą jeździć na prądzie po mieście, ale bez rezygnacji z wyglądu i komfortu
•Lubią mieć stylowe auto, które robi wrażenie
•Nie potrzebują sportowych emocji, ale oczekują solidnych osiągów
•Chcą czegoś więcej niż „kolejny nudny crossover”
Podsumowanie – blue flame, ale nie przelotna iskra
Kia Sportage PHEV Business Line to samochód, który po prostu fajnie się ma na co dzień. Ładny, wygodny, oszczędny, dobrze wyposażony, a w wersji Blue Flame z jasnym wnętrzem i panoramicznym dachem potrafi przyciągnąć spojrzenia. Ma swoje wady, ale nie są to deal-breakery.
Jeśli jesteś singlem po trzydziestce, który lubi wygodę, trochę technologii i auto, które wygląda tak dobrze, jak jeździ – Sportage PHEV zdecydowanie warto mieć na radarze.
Tekst i foto: Bartek Teklak
Komentarze (aby komentować zaloguj się na Facebook)
