Infiniti… Marka, która niestety już nie jest dostępna w naszym kraju.
A szkoda!
Na wstępie chciałbym podziękować Markowi, który dał mi przez kilka godzin przetestować swój nowy nabytek – tytułowe Q50S w wersji hybrydowej.
Czym ma być seria #NaKrótko?
Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie stworzenie cyklu krótkich (czasowo i „objętościowo” ) testów na Portalu. Po pierwsze chcę zobaczyć, czy taka forma Wam się spodoba. Po drugie chodzi też o to, że czas (jakkolwiek bym tego nie pragnął) nie jest z gumy i nie zawsze mam czas na „standardowe” testy, które trwają od 3 do nawet 7/8 dni. Krótko mówiąc: chcę Wam dostarczyć maksimum treści upakowanych w jak najmniejsze „pudełko”. Czy to wypali? Oby 🙂
Nissan w wersji premium
Tak właśnie większośc ludzi postrzega markę Infiniti. Nie bez powodu, aczkolwiek to uproszczenie jest nieco krzywdzące. Może najpierw kilka szybkich informacji:
– silnik benzynowy VQ35 – 3,5 litra w układzie V6, wolnossący, o mocy 306 koni mechanicznych
– silnik elektryczny o mocy 67 koni mechanicznych
– moc systemowa – 367 koni mechanicznych
– moment obrotowy – 546 Nm
– napęd AWD
– siedmiobiegowy automat z trybem sekwencyjnym
– 0-100 km/h poniżej 6 sekund
Jak sami widzicie ten „niepozorny” sedan odpycha się więcej niż żwawo. O wrażeniach z jazdy jeszcze będzie w dalszej części tekstu. Teraz skupmy się na wrażeniach wizualnych. Linia nadwozia jest muskularna, jakby chciała powiedzieć „Ej, nie jestem zwykłym sedanem z napędem hybrydowym!” Zresztą sami zobaczcie, jak świetnie narysowany jest ten samochód:
Liczy się wnętrze
Nie raz słyszałem opinię, że wygląd zewnętrzny samochodu jest nieistotny, bo i tak go nie widzisz zza kierownicy. Niby logiczne, ale nie do końca się z tym zgadzam. W przypadku Q50S zarówno nadwozie, jak i wnętrze pełne jest drobnych smaczków, które od razu mnie „kupiły”. Czy to obwódki wokół zegarów, czy wykończenie drzwi – widać, że zespół projektantów wykonał świetną robotę!
Nie mogę mieć również zastrzeżeń, jeśli chodzi o materiały wykończeniowe i spasowanie – wszystko jest prima sort. Fotele przednie są bardzo wygodne, tylna kanapa zresztą też. System inforozrywki składający się z dwóch ekranów (w tym jednego dotykowego) jest dość czytelny i w miarę intuicyjny w obsłudze. Testowany egzemplarz wyposażony jest w nagłośnienie Bose i w tym aucie daje ono radę. Ciekawe,że nie w każdym aucie z Bose na pokładzie tak jest.
Fajną opcją jest czterostopniowa regulacja podgrzewania foteli – mamy pozycje low, medium, high i… auto 🙂 Czy wnętrze ma jakieś minusy?Jasne, że ma! Tunel środkowy z tyłu jest na tyle duży, że nawet przy moim wzroście (164cm) nie wyobrażam sobie dłuższej podróży na środkowym miejscu. Sprawdziłem też pojemność bagażnika i wynosi ona 400 litrów – nie jest to dużo, jak na auto segmentu D, ale myślę, że nie powinno być problemów ze spakowaniem się na rodzinne wakacje 😉
Pędzony na 4 buty
Jak się jeździ tym dość rzadko spotykanym „japończykiem w wersji premium”? Bardzo dobrze! Auto przyspiesza bardzo żwawo (biorąc pod uwagę swoją masę, ok.1900kg). Równie dobrze hamuje i skręca. Naprawdę, zakochałem się w zawieszeniu Infiniti. Pokusiłem się nawet o mały „test łosia” (ku nieskrywanej „radości” właściciela i pozostałych pasażerów). Auto delikatnie się przechyliło, ale nawet przez sekundę nie miałem wrażenia, że przegiąłem.
Napęd hybrydowy kojarzy się z niskim zużyciem paliwa. Oczywiście pod warunkiem, że pod maską nie siedzi ponad 3 litrowe V6. Niemniej jednak na zużycie paliwa w Q50S nie można narzekać. Przy predkości 120-125km/h spalanie wahało się między 7, a 8 litrów na 100km. Jasne, są hybrydy, które palą 4 litry… ale czy dostarczają tyle radości z jazdy?
Galeria foto:
#Bartek