AUTA

Co potrafi Mustang #NaPrad? – test Forda Mustanga Mach-E 4X

Chyba żaden EV nie budzi takich kontrowersji jak elektryczny Mustang.

Choć poniekąd rozumiemy, skąd się to bierze, to po kilku dniach spędzonych z Mach-E uważamy, że ten model zasługuje na logo z galopującym koniem.

Za użyczenie auta do testu dziękujemy firmie Grupa Germaz – dealerowi marki Ford we Wrocławiu i Zielonej Górze

Przodkowie

Historia modelu Mustang jest tak dobrze znana każdemu, że nie będziemy jej przytaczać. Auto kultowe, ikoniczny pony car z kraju hamburgerami i colą płynącego. Poszczególne generacje Mustanga były bardziej lub mniej udane, zdarzały się wpadki zarówno stylistyczne, jak i „techniczne”.  Jednak prawdziwe larum wśród miłośników podniosło się, gdy Ford ogłosił, ze rozpoczynają prace nad elektrycznym wariantem modelu. Kolejny szok nastąpił, gdy zaprezentowano model finalny- Mustang Mach-E okazał się… SUVem.

Pozytywne odczucia

To pewnie dość kontrowersyjny i niepopularny pogląd, ale nadwozie Mach-E zwyczajnie mi się podoba. Mimo (jak to twierdzą niektórzy) wyglądu SUV z przeszczepami z Mustanga GT 😉 Auto wpisuje w się w modny teraz segment SUV Coupé, który jest chyba najbardziej polaryzującym spośród wszystkich. Testowany egzemplarz w kolorze Lucid Red (jest to kolor z palety specjalnej) z dachem i dekorami zewnętrznymi w kolorze fortepianowej czerni zwracał na siebie uwagę wszystkich (no dobra, prawie wszystkich) przechodniów w ciągu testu. Nie chcę tu nikogo zanudzać szczegółami technicznymi czy też dokładnym opisem wyposażenia, przytoczę więc tylko najważniejsze kwestie. „Nasz” Mach-E to wersja z baterią 98kWh (91kWh netto) i napędem na 4 koła. Oznacza to 351 koni mechanicznych i prawie 600 niutonometrów momentu obrotowego. W połączeniu z świetnym zarządzaniem napędem na wszystkie koła powoduje to nieustający uśmiech na twarzy. Na zakrętach naprawdę ten samochód daje masę frajdy – nie wszyscy wiedzą, że w standardzie otrzymujemy zawieszenie z dodatkowymi stabilizatorami przechyłu!

Jasne, nie jest to auto typu hothatch, nadal jest to rodzinne auto #NaPrad, taka alternatywa dla tych, co chcieliby mieć Mustanga, ale potrzebują auta bardziej praktycznego 😉 Znam takich, którzy twierdzą, iż Mustang GT z Coyote pod maską to jest auto rodzinne, ale proszę Was.. kogo chcecie oszukać? Tym sposobem przechodzimy płynnie do …

We wnętrzu konia

Auto jak przystało na nadwozie tego typu jest bardzo przestronne i wygodne. Fotele z czarnej perforowanej skóry ekologicznej Sensico są naprawdę ultra-wygodne, aczkolwiek mają wyjątkowo delikatne trzymanie boczne – w aucie, które do 100km/h przyśpiesza w czasie poniżej 6 sekund i ma naprawdę świetny napęd AWD przydałyby się fotele bardziej „otulające” kierowcę, czy pasażerów (także tych z tyłu, tam przydałoby się głębsze profilowanie kanapy). Niemniej jednak – wykończenie i spasowanie wnętrza jest na naprawdę wysokim poziomie, do którego Ford przyzwyczaił nas już od jakiegoś czasu (kto pamięta kokpit Mustanga sprzed liftingu? 😉 ) Fotele i kokpit wykończono kontrastująca nicią w kolorze czerwonym.

Oczywiście mamy tu pełną regulację elektryczną foteli przednich, jest też pamięć ustawień (co ciekawe połączono ją z pamięcią ustawień lusterek – drobnostka, ale naprawdę przydatna). Wrażenie przestronności wnętrza potęguje fabrycznie montowany dach panoramiczny. Bagażnik to niby zaledwie 322 litry, ale jest dość ustawny plus mamy do dyspozycji frunk o pojemności 100 litrów. Pewnie konstruktorzy mogli znaleźć więcej miejsca na bagaże, ale wtedy zapewne ucierpiałaby na tym przestronności kabiny pasażerskiej. Przy okazji omawiania bagażnika muszę przyczepić się do „rolety” – o ile pomysł zamocowania jej do klapy popieram w całej rozciągłości, o tyle została wykonana z tak słabo wyglądającego materiału, że aż to nie przystoi w aucie za circa 300k zł.

„Walnij basem synu!”

Miałem przyjemność jeździć kilkoma modelami tej marki z nagłośnieniem B&O i nie wiem, jak oni to robią, ale zawsze brzmi idealnie, nawet bez grzebania w ustawieniach. W Mach-E mamy oczywiście najnowszą odsłonę systemu SYNC 4, który jest jednym z najbardziej intuicyjnych systemów multimedialnych na rynku. Dzięki 15,5″ ekranowi w stylu Tesli (z bardzo pomysłowo umieszczonym przyciskiem ON/OFF i pokrętłem sterującym) obsługa wszelkich ustawień etc. jest naprawdę prosta. Oczywiście do dyspozycji jest bezprzewodowy Android Auto i Apple CarPlay (gdybyśmy nie mieli ochoty korzystać z naprawdę dobrej wbudowanej nawigacji satelitarnej).

Wyświetlacz przed kierowcą jest mniejszy (10 cali) i ma dość minimalistyczną grafikę, acz mamy tam całkiem dużo informacji. Dlatego dziwi mnie, że nie upchnięto tam jeszcze chwilowego zużycia prądu. Rozumiem, że mamy tu naprawdę dużą baterię i o zasięg nawet w zimie martwić się nie trzeba, ale takie info przydaje się podczas dalszych podróży 😉  Warto wspomnieć tu o drobnym smaczku, który nawiązuje do przodków – pod wskazaniem prędkości mamy napis „Ground Speed”. Uwielbiam takie nawiązania do historii marki/modelu! Wracając na chwilę do nagłośnienia Bang&Olufsen – wykończenie kokpitu sugeruje, że cały front górnej części deski rozdzielczej jest soundbarem – czy tak jest faktycznie nie wiem, nie znalazłem też żadnego info na internecie. Niemniej wykończenie szarym materiałem jest ciekawym zabiegiem stylistycznym. 

Szybko i wydajnie

Wielu pewnie pomyślało „No ok, auto ma 350 koni, przyśpiesza w 5.8s do 100km/h i ma dużą baterię, która swoje waży – jak nic zużycie jest z kosmosu…” Tu muszę Was zaskoczyć, bo wcale tak nie jest. Auto testowałem w temperaturach poniżej 10 stopni Celsjusza, a mimo to w Trasie Pomiarowej mieliśmy wyniki 23kWh/100km do Jeleniej Góry i 22kWh/100km w przeciwną stronę. Myślę, że na powrotnej trasie byłoby dużo mniej, ale jeszcze dogrywaliśmy sceny na rynku w Dobromierzu, co zwiększyło zauważalnie zużycie.  Jak łatwo policzyć zasięg realny był w okolicach 400 kilometrów i to w mało sprzyjających warunkach pogodowych. Warto przypomnieć jak przebiegała nasza trasa pomiarowa: Wrocław -> A4-> DK5/3 ->Jelenia Góra->DK3/5->A4->Wrocław. Jak widzicie daje to nam pełen przekrój „prędkości przelotowych”, jak i obfitość podjazdów/zjazdów. Ładowanie może odbywać się z mocą do 11kW (AC) i 107kW (DC).

Podsumowanie

Jeśli ktoś Wam mówi, że Mach-E to nie jest prawdziwy Mustang… to na bank nim nie jeździł. 

Ok, nie będę aż tak oszczędny w słowach 😉 Do czasu ostatnich podwyżek cen Mustang był jednym z najlepiej wycenionych EV na rynku, stąd też pewnie spory popyt na niego. Aktualnie ceny poszły mocno do góry i każdy musi ocenić, czy warto wydać kwotę X na elektrycznego SUV z koniem na grillu. Niemniej jednak Ford Mustang Mach-E 4X (idealna nazwa do sprawdzania trzeźwości :D) jest autem, które daje mega frajdę z jazdy, jest świetnie zaprojektowany i wykonany oraz gwarantuje naprawdę dobry zasięg także w zimie. Używanie Mustanga Mach-E w zimie ma też inne plusy, ale to chyba się domyślacie sami 😉 (chodzi o połączenie mocnego auta, śniegu i pustego parkingu 😉 )

 

Tekst i fotografie: Bartek Teklak

Komentarze (aby komentować zaloguj się na Facebook)

komentarzy

Do góry