AUTA

Bez gwiazdy nie ma jazdy – Tydzień z Mercedesem EQV 300: dzień 1

Miło mi Was powitać w kolejnym teście z cyklu „Tydzień z…”

Tym razem mamy dla Was vana segmentu premium – Mercedesa EQV 300 w odmianie Long. Pierwszy dzień to głównie pierwsze wrażenia i zarazem pierwsza trasa.

                                             Za użyczenie samochodu do testu dziękujemy firmie Mercedes-Benz Polska – importerowi marki Mercedes-Benz w Polsce

Nie ukrywam, że nie mogłem doczekać się pierwszego testu Mercedesa. Tym bardziej, że „obiektem testowym” miał być model EQV 300 w (jak przystało na auto z parku prasowego) bogatej specyfikacji. Obejmowała bowiem takie dodatki jak audio Burmeister, podgrzewane i wentylowane fotele z przodu, czy pneumatyczne zawieszenie. 

Odbieramy

Dotarliśmy z Marcinem pod budynek Mercedesa w Warszawie, szybki telefon i czekamy na osobę, która nam wyda samochód. Po chwili wyszedł Pan z Mercedesa i udaliśmy się na „poszukiwanie” EQV. Samo przejście przez parking było przyjemnością – oprócz wszelkiej maści AMG były też inne modele z linii EQ, w tym piękny EQS.

Wróćmy jednak na chwilę do bohatera testu. Jak wspomniałem jest to model EQV 300, w bardzo fotogenicznym kolorze jakim jest błękit kawansytu. Obejrzeliśmy auto z zewnątrz, szybki instruktaż co i jak w środku, życzenia szerokiej drogi i wyjeżdżamy z parkingu przy Daimlera 1. To co się zauważam od razu to łatwość manewrowania, mimo sporych gabarytów auta. Pomagają w tym kamery 360 stopni i ogromne wręcz lusterka. Teraz kierunek Wrocław, czyli 350 kilometrów z prędkościami 120-130km/h. Uwagę zwraca kokpit, żywcem wyjęty z V Klasy, który jest w jakby „dwie generacje wstecz”: analogowe zegary, fizyczne przyciski na kierownicy i brak bezkluczykowego odpalania. Tak, elektrycznego vana od MB uruchamia się przekręcając kluczyk;) 

Pierwszy postój to MOP Nowostawy – po pierwsze jesteśmy głodni, po drugie chcemy sprawdzić Ionity. Podjechaliśmy z ok.65 % baterii, szybki posiłek w Burger Kingu i po jakiś 20 minutach odjeżdżamy z baterią naładowana w ponad 90%. Tu miłe zaskoczenie, bo zakładałem, że w te 20 minut nie naładujemy się więcej niż 15-16 procent ze względu na dość wysoki poziom naładowania baterii. 

Następne ładowanie wypadło nam dopiero we Wrocławiu, tylko po to, by mieć zapas energii na kilka następnych dni (testy w mieście, trasa pomiarowa do Jeleniej Góry, sesje zdjęciowe etc.) Auto jest ultra komfortowe, pewnie się prowadzi, a podróż umila nam Burmeister, który moim zdaniem jest najlepszym systemem car audio, z jakim miałem styczność.

Tyle z pierwszych wrażeń na temat MB EQV 300, a w kolejnym wpisie z cyklu dowiecie się, jak jeździ się po zakorkowanym Wrocławiu największym EV od Mercedesa!

 

Tekst i zdjęcia Bartek Teklak

 

 

Komentarze (aby komentować zaloguj się na Facebook)

komentarzy

Do góry