Wizyta w Norwegii dla miłośnika wszystkiego co ma koła i kierownicę nie byłaby niczym nadzwyczajnym… gdyby nie samochody elektryczne. Kiedy byłem tu pierwszy raz na początku 2017 roku już dało się zauważyć, że Norwegia jest krajem innym niż wszystkie, jeśli chodzi o poruszanie się aut napędzanych prądem.
Nissan Leaf oraz różne modele Tesli dały się wtedy zauważyć na każdym kroku. Było ich najwięcej, najbardziej rzucały się w oczy. Jednak nie mogłem pozwolić sobie na zbyt długie podziwianie tych aut, ze względu na powrót do Polski.
Kiedy rok później przyjechałem tutaj, tuż po przekroczeniu granicy Szwedzko-Norweskiej wyprzedziłem Lohrę (tak określa się ciężarówki przystosowane do transportu samochodów) załadowaną samymi Teslami. O-ho. Pomyślałem – to jest ciekawy kraj.
Nazajutrz okazało się, że na terenie targów na którym pracowałem znajduje się punkt wydawania Tesli. Na dużym parkingu stało kilkadziesiąt aut do sprzątania.
W specjalnie postawionym namiocie pracownicy (z Polski zresztą) odkurzali, i myli auta, które następnie przestawiano do jednej z hal w której następowało wydawanie aut właścicielom. W 2018 roku tak jak i przy pierwszej wizycie na północy wyraźnie na ulicy widać było dominację Tesli i Nissana Leaf, zaczęły pojawiać się elektryczne Golfy, przy marketowej stacji ładowania zauważyłem ciekawie wyglądającego Mitsubishi MiEv. Jego kształt był o tyle ciekawy, ponieważ nie wiedziałem o jego istnieniu, nigdzie więcej w Europie go nie spotkałem, a jeździłem przez ostatnie kilka lat dość sporo. Wyjazd w 2018 był również dość krótki, i musiałem wracać do domu.
Tymczasem po 1,5 roku wróciłem do Norwegii na nieco dłuższy wyjazd, który pozwolił mi na obserwację rynku motoryzacji – w szczególności tej elektrycznej. Poza elektrykami jeżdżą tu takie, jak wszędzie.
Tak jak rok i dwa lata temu dało zauważyć się przewagę Tesli i Nissana Leaf, tak w tym roku pozostała jedynie dominacja Tesli, a reszta elektryków jest bardziej zdywersyfikowana. Na parkingu pod halą w pierwszy dzień targów stały m.in. Opel Ampera-e, e-Golf, elektryczny Hundai, Nissan Leaf, Tesla, Kia Soul, kolejny Ampera-e, drugi Leaf oraz Audi Etron
Jednak auta które stały przy stacji ładowania to tylko mały odsetek elektryków pod halą. Stało tam kilkadziesiąt aut różnych marek m.in. elektryczna Toyota, ale również nie spotkane przedtem przeze mnie Volvo V90 hybryda plug-in czy białe BMW dual drive stojące w towarzystwie kolejnego Nissana Leaf. Tego dnia zauważyłem również Skogę e-Citigo (nie miałem telefonu ze sobą). Po powrocie do hotelu na stronie jednego z dealerów Skody znalazłem informację, że cena tego samochodu w Polsce nie jest jeszcze znana. Pojawia się jednak informacja o planowanych dopłatach do samochodów elektrycznych, gdzie możemy zostawić swoje dane kontaktowe i poprosić o informację, kiedy takie dotacje zostaną uruchomione.
Wycieczka po okolicznych parkingach następnego dnia zaowocowała w kolejne ciekawe, często nie spotkane przeze mnie w Polsce modele. Bo o ilę BMW i3 zdarza mi się mijać codziennie w drodze do pracy, Renault Zoe czasem mijam w centrum miasta, Teslę spotkam raz na 1-2 tygodnie, o tyle takich aut jak Audi e-tron, Hundai Ionic, VW e-UP, elektrycznego Citroena będącego klonem wspominanego już wyżej Mitsubishi MiEV oraz, identycznie wyglądającego do nich Peugota, nie widziałem na żywo na oczy. A modele które wspominam to tylko full-elektryki, a ile jest kombinacji Hybryd, Hybryd Plug-In w postaci Golfów GTE, Passatów GTE, Mitsubishi Outlander PHEV (który wg komunikatu na stronie mitsubishi.pl nie jest nawet u nas oferowany), Toyot Prius i wielu, wielu innych. Można dostać oczopląsu.
Wszystkich miłośników samochodów z napędami elektrycznymi zapraszam do Norwegii. Na pewno się nie zawiedziecie.
Paweł ‘soko” Wiśniewski-Hassenpflug