Samochody z paszczą dzikiego, wielkiego kota w logo od lat stanowią synonim połączenia luksusu i sportowego sznytu
Czy zatem I-Pace to Jaguar „z krwi i kości”, czy też może po prostu nieudana próba wejścia na rynek aut elektrycznych? Zapraszamy do testu!
Za możliwość obcowania z „kotem #NaPrąd” dziękujemy Pawłowi z Project:CAR – on spełni każde Twoje motoryzacyjne marzenie 🙂
Sportowy gentleman
Jak wspomniałem na wstępie, Jaguar to marka z tradycjami, także tymi sportowymi. Być może nie wiecie, ale marka powstała w 1922 roku, kiedy Sir William Lyons założył firmę Swallow Sidecar Company – jak sama nazwa wskazuje, produkował wózki boczne do motocykli. Później zajmował się produkcją nadwozi dla innych brytyjskich, a w 1931 roku zaprezentował swój pierwszy samochód: limuzynę o nazwie… SS1. W 1933 roku zmieniono nazwę na SS Cars Ltd. Po wojnie (z oczywistych względów) zmieniono nazwę na Jaguar Cars Ltd. W swojej historii wyprodukowali wiele kultowych modeli, takich jak E-Type, czy XJ220. Ten drugi był najszybszym seryjnym samochodem na torze Nurburgring aż do 2000 roku! Pokonał on słynne Zielone Piekło w czasie 7:46:37. Skoro jesteśmy przy kwestiach związanych z torami wyścigowymi – Jaguar w latach 2000-2004 brał udział w wyścigach Formuły 1. W 2016 Jaguar ogłosił powrót do ścigania, tym razem w ramach Formuły E.
Dodatkowo w latach 2018-2020 równolegle z wyścigami Formuły E odbywały się zawody w ramach Jaguar I-Pace eTrophy. Używano tam jednakowych, delikatnie zmodyfikowanych I-Pace’ów. Modyfikacje obejmowały między innymi podniesienie mocy o ok. 40 koni, mocniejsze, regulowane hamulce Bosch oraz wydajniejsze chłodzenie baterii. Oczywiście auta były wyposażone w klatki bezpieczeństwa, pięciopunktowe pasy wyścigowe etc. Stosowano 22 calowe opony Michelin Pilot Super Sport. Efekt? Były jedynie o 0,3 sekundy szybsze od 0-100km/h od seryjnego auta.
Elektryczna rewolucja
Kiedy w 2016 roku zaprezentowano prototyp podczas Los Angeles Motor Show, wszyscy zrobili ogromne „wow”. Jaguar pokazał światu, że potrafi zrobić auto, które będzie nie tylko wygodne i (w miarę) praktyczne. Będzie też budziło emocje – a to jest najważniejsze prawda? Sam producent określa ten model jako „a five-seater sports car”. O tym, jakie wrażenie zrobił Jaguar napędzany prądem świadczy fakt, że to pierwszy samochód tej marki, który zdobył tytuł World’s Car of The Year w roku 2019!
Jakie wrażenie zrobił ten samochód na mnie? Olbrzymie! Nie jest to moja pierwsza styczność z I-Pace’m. Wcześniej miałem okazję przejechać się bliźniaczym modelem należącym do Pawła z Electronite, z którym wywiad możecie przeczytać tu:
Jego auto tak zapadło mi w pamięć, że postanowiłem zrobić co tylko się da, aby móc przetestować go nieco dłużej. Okazja nadarzyła się całkiem szybko, jednak z różnych względów test musiałem nieco odłożyć w czasie. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – w końcu dostałem „kotka” na kilka dni i… nie chciałem go oddać.
„Pokaż kotku, co masz w środku”
Tekst ten pasuje tu wręcz idealnie 😉 Tak więc, co widzimy po otwarciu drzwi? Wnętrze, które jest wykonane z najlepszych możliwych materiałów. Wszystko jest świetnie spasowane, nic nie trzeszczy ani nie wydaje innych niepożądanych dźwięków. W sumie nic dziwnego – to auto kosztuje prawie tyle, ile ma mocy – około 390 tysięcy złotych. Z drugiej strony – Tesla jest nawet droższa, a moim zdaniem mogliby się dużo nauczyć od pracowników firmy Magna Steyr. Zaraz, zaraz, jaki Steyr?! Tak, I-Pace jest produkowany w Austrii, w mieście Graz. Może dlatego jest tak dobrze wykończony.
Drzwi otwieramy za pomocą wysuwanej elektrycznie klamki, mościmy się w dość sportowym, acz wygodnym fotelu i to co zwraca naszą uwagę to fakt, żę jesteśmy dosłownie otoczeni ekranami. Jest ich dokładnie 5: przed kierowcą, na środku deski rozdzielczej oraz 3 mniejsze nieco niżej. „Jakie 3, co Ty ćpasz?!” powiecie zapewne. Tak, 3 – wnętrza pokręteł od sterowania klimatyzacją to też ekrany.
Ma to oczywiście swoje wady – odciski palców widać po prostu wszędzie! Kolejną wadą jest dość specyficzna obsługa ekranu przed kierowcą. Mimo, że jeżdżę różnymi autami, to trochę mi zajęło znalezienie sposobu na zresetowanie średniego zużycia energii oraz „trip A/B” Brakuje mi tu też HUD – ale to akurat moje osobiste „zboczenie”.. Oczywiście można mieć go w I-Pace, zwyczajnie w testowanym egzemplarzu go nie było. Wróćmy jeszcze na chwilę do foteli – na początku wydawały mi się nieco zbyt „kubełkowe” i twarde. Jednak po pierwszych szybciej pokonanych zakrętach pokochałem je!
Warto też wspomnie o uchwycie na telefon ukrytym między cupholderami – pierwszy raz spotykam się z takim rozwiązaniem. Jest to proste i skuteczne- brawo! Co prawda nie ma tu (nawet w opcji) ładowarki bezprzewodowej, ale wspomniany gadżet w pewnym stopniu rekompensuje jej brak. Jaguara wyposażono w 3 porty USB z przodu, z czego 2 służą wyłącznie do ładowania, trzeci natomiast umożliwia podłączenie swojego telefonu i korzystanie z Android Auto / Apple Car Play.
Z tyłu znajdziemy kolejne 2 porty USB. „Pod konsolą” znajdziemy podobny schowek, jak w testowanej już Maździe MX-30, tu jednak bez problemu można sięgnąć po cokolwiek tam położymy. Nie sposób również nie zauważyć, jaką uwagę do detali i jakości wykonania przywiązuje brytyjska marka. W samej kabinie znajdziemy pełno różnych „smaczków”, które tylko jeszcze zwiększają radość z obcowania z Jaguarem.
Ok,wnętrze jest piękne,przestronne i praktyczne, ale czy w aucie o takim nadwoziu można liczyć na pojemny bagażnik? Ależ oczywiście! Mamy tu do dyspozycji od 656 l do 1453 l. Pojemność ta jest tym bardziej zaskakująca, jeśli zapoznamy się z wymiarami auta. Owszem jest szerokie, prawie 214cm z lusterkami, ale jest dość krótki (niecałe 4,7 metra) i niski (nieco ponad 1,5m). Oczywiście wszystko to składa się na niesamowity design zewnętrzny – na to auto można patrzeć godzinami!
Czas obudzić kotka
Być może nie wiecie, ale napęd AWD stosowany w modelu I-Pace jest owocem doświadczeń wyniesionych z Formuły E. Mamy tu więc stały napęd na 4 koła, realizowany przez 2 silniki umieszczone na osiach pojazdu. Daje to bardzo dobre wyważenie i w połączeniu ze świetnym zawieszeniem daje naprawdę niesamowitą frajdę z jazdy. Myślę, że nie przesadzę, jeśli powiem, iż jest to elektryczny generator frajdy na kołach!
400 koni, 4.8 sekundy do „setki” – czegóż chcieć więcej?:) Najbardziej żałuję, że nie nagrałem tego, co powiedział kierownik mojego Taty, po tym jak przewiozłem go I-Pace’m. Pozwolę sobie przytoczyć tu dość dokładny cytat. Brzmi on „Baaarteeek, weź k*rwa nie odpi**dalaj aaaaaaaaa!” To był pierwszy raz, kiedy słyszałem z jego ust takie słowa 😉 A to był tylko drobny pokaz przyśpieszenia na prostej…
Auto jest wyposażone w tryby jazdy i pneumatyczne, regulowane na wysokość zawieszenie. Szczególnie to ostatnie się przydaje – dzięki temu bez stresu wjeżdżałem na podwórko u rodziców, które do najrówniejszych niestety nie należy. Samochód samoczynnie wraca do standardowej wysokości po przekroczeniu 80 km/h. Co do trybów jazdy – do codziennej eksploatacji po mieście wystarczy…eko:) W trasie możemy być w trybie Normal. Chyba, że chcecie poszaleć po zakrętach, to zachęcam do włączenia opcji Sport. Przygotujcie tylko zapas picia, bo naprawdę potrafi zaschnąć w ustach z emocji 🙂
Brak prądu
Najczęściej podnoszoną wadą aut elektrycznych jest ich mały zasięg, szczególnie przy bardziej dynamicznej jeździe. Tu mamy do dyspozycji ok. 84kWh netto (90 brutto). Ładowanie DC może odbywać się z mocą maksymalną 100kW za pomocą złącza CCS2. Do tego auto jest całkiem ekonomiczne jak na gabaryty i masę – widać, że dużo uwagi poświęcono dopracowaniu aerodynamiki. Jednym z bardziej widocznych efektów jest brak wycieraczki tylnej szyby – jest ona niepotrzebna, gdyż strugi powietrza są tak kierowane przez lotkę na klapie, aby ułatwiały samooczyszczanie powierzchni.
Ile więc zużywa Jaguar I-Pace EV400? Oto wyniki pomiarów w kWh/100 km (maksymalna temperatura 4 stopni na plusie!):
-90 km/h -> 19-20
-110 km/h -> 23-26
-140 km/h -> 30,5-34
Trasa 200 km, głównie pod górę (Wrocław, okolice Wrocławia, następnie do Jeleniej Góry), z całym wachlarzem rodzajów dróg/prędkości – 24,2 kWh/100km. , temperatura około zera. Any questions?
Podsumowanie
Od dawna marzyłem, żeby kiedyś kupić sobie Teslę, najchętniej Model S. Pragnienie to umocniło się po moim krótkim teście zimą 2019 roku. Wiecie co? Nie chcę już Tesli, chce Brytyjskiego Kota #NaPrąd. Oczywiście, Tesla jest jedyna w swoim rodzaju, ma sieć SuperChargerów i oddane grono fanów. Nie przeczę, to świetny samochód, jednak „Jag” bardziej do mnie przemawia, a jest czasem właśnie bardzo niedoceniany w środowisku miłośników EV. No i pięknie wyglądałby w garażu obok mojego Triumpha Street Triple 😉
Jak zawsze zapraszam Was do galerii zdjęć:)