#KobiecymOkiem

Smerf na prąd- Ford Mustang Mach-E damsko-męskim okiem

Tym razem postanowiliśmy zrobić mały eksperyment

Bohaterem niniejszego testu oboje jeździliśmy po kilka dni – w różnych warunkach pogodowych. Jak się sprawdził? Zapraszamy do tekstu!

                                                                                                                                    Za użyczenia auta do testu dziękujemy salonowi Ford Grupa PGD z Wrocławia

 

Gdy do Mustanga wsiądzie młoda kobieta

Jako fanka koni, nie tylko tych mechanicznych, ale też tych poruszających się na czterech nogach, podeszłam bardzo entuzjastycznie do testów Mustanga. 

Mimo krótkiego czasu przez jaki mogłam go testować, Mustang Mach-e spełnił moje oczekiwania, ale też zaskoczył mnie niektórymi ciekawymi rozwiązaniami, z którymi nie spotkałam się wcześniej. Nowością była dla mnie możliwość otworzenia i zamknięcia auta używając kodu pin, który wpisywało się używając cyferek wyświetlających się na ramie drzwi kierowcy. Takim cieszącym oko szczegółem był także emblemat Mustanga wyświetlający się na ziemi po zbliżeniu się do samochodu. Dla fanów „mruczących” pojazdów twórcy auta pokusili się o dodanie możliwości włączenia imitacji dźwięków silnika spalinowego. Z praktycznych rozwiązań warto wspomnieć o schowku pod maską, który dodaje trochę miejsca do pakowania, co może być przydatne biorąc pod uwagę to, że jak na SUVa miejsca w bagażniku nie było zbyt dużo. 

Biorąc pod uwagę całokształt, jazdę Mustangiem oceniam bardzo pozytywnie. Prowadzenie auta ułatwiało mi wiele popularnych systemów takich jak: utrzymywanie w pasie jazdy, sygnalizowanie zbytniego zbliżania się do poprzedzającego pojazdu, czujnik martwego pola czy adaptacyjny tempomat. Bardzo przydatnym udogodnieniem były matrycowe światła, które „wycinają” nadjeżdżające samochody utrzymując oświetlone pobocze, więc mamy dobrze oświetloną drogę bez oślepiania innych.

Mankamentem były jego gabaryty, a dokładniej to, że jest w mojej ocenie dość szeroki, przez co czasem miałam wrażenie, że mogłam „uciekać” ze swojego pasa jazdy.  Jak przystało na Mustanga również ten model był szybki, zwinny i zdecydowanie można było poczuć sportowy charakter tego auta. Jak w większości testowanych samochodów i w tym można było dostosować tryb jazdy do aktualnych potrzeb – przełączając się na tryb sport moją uwagę zwróciło bardzo przyjemne, wbijające w fotel przyspieszenie. We wszystkich trybach jazdy Mach-e bardzo sprawnie odzyskiwał energię z hamowania, więc jeżdząc po mieście można było osiągnąć całkiem imponujący zasięg. 

Bo ważne jest wnętrze

Jeśli chodzi o wnętrze Mustanga w pierwszej kolejności zwróciły moją uwagę czerwone obszycia na fotelach i innych elementach wyposażenia, które pozwalały poczuć się wyjątkowo sportowo w tym samochodzie. Większość elementów wnętrza jest wykonana ze skóry bardzo dobrej jakości, a fotele są bardzo wygodne, co zdecydowanie pozytywnie wpływało na komfort użytkowania Mach-e. Ogólnie wnętrze jest utrzymane w klasycznym stylu, przez co nie jest przytłaczające oraz ma jednocześnie elegancki i sportowy charakter. 

 Z zewnątrz Mustang zdecydowanie przykuwał wzrok i wcale mnie to nie dziwiło. Jego opływowe kształty jednocześnie wciąż zachowały drapieżny charakter i to naprawdę robi wrażenie. Dodatkowo jest to podsycane przez niebanalny metalizowany lakier w kolorze Grabber blue, którego nie widuje się za każdym zakrętem. 

Podsumowując Mustang Mach-e bardzo przypadł mi do gustu. Jeździło się nim wyjatkowo przyjemnie, a przy tym cieszył oko swoim wyglądem. Uważam, że idealnie sprawdzi się dla fana motoryzacji, który ceni sobie sportowy charakter samochodu, jednocześnie zachowując praktyczność SUVa. 

A gdy do Mustanga dopuścisz faceta…

Nie jest to moja pierwsza przygoda z tym modelem od Forda. Jakiś czas temu testowałem identyczną konfigurację: bateria 98kWh, AWD i moc 351 koni. Różnice były dwie: kolor (zdecydowanie bardziej podoba mi się Grabber Blue) oraz warunki („Smerfa” testowałem na przełomie lata i jesieni, natomiast „poprzednika” w warunkach bardziej zbliżonych do zimowych).

Jeśli chodzi o moje „doznania” z testowania elektrycznego Mustanga to są one zdecydowanie pozytywne. Ja wiem, Mustang napędzany prądem i do tego SUV, a ja się jaram 😉 Niemniej jednak jest to naprawdę auto godne tej nazwy. W wersji 4X prowadzi się bardzo dobrze i daje frajdę z jazdy. Po włączeniu trybu Untamed (czyli najbardziej sportowego) bez problemu można zarzucić tyłem nawet na suchym i czystym asfalcie. Do tego mamy naprawdę praktyczny samochód, którym spokojnie można przewieźć rodzinę 2+2 na wakacje. 

Auto ładuje się z maksymalną mocą ok. 110 kW, co nie jest może jakąś oszałamiająca wartością, ale nadal jesteśmy w stanie podróżować nim bez większego stresu i irytacji. W warunkach letnio-jesiennych auto zużywało na trasie pomiarowej między 15, a 17 kWh na 100 kilometrów. Bateria netto w tym wypadku to 91 kWh, wiec jak łatwo policzyć zasięg to minimum 500 kilometrów. Jasne, przy jeździe z prędkościami 120-140 km/h zużycie podskoczy w okolice 23-25 kWh/100 km, ale nadal będzie to oznaczało zasięg blisko 400 km.

Detale, detale

Jestem ogromnym fanem drobnych smaczków stylistycznych w samochodach. Dlatego też Mustang Mach-E tak bardzo mi się podoba! Pierwszy smaczek to oczywiście logotyp Mustanga, który zastępuje znaczek Forda. Kolejna rzecz to napis „Grond speed” (prędkość na powierzchni ziemi)  poniżej wyświetlanej prędkości – oczywiście nawiązanie do pierwszej generacji spalinowego pony cara. Tylne lampy dokładnie takie same jak w wersji spalinowej: nie każdemu to się podoba, ale marka w jasny sposób podkreśla przynależność elektrycznej wersji do rodziny. Do tego dodajmy super grające audio B&O oraz bardzo wygodne (choć słabo trzymające na boki) fotele i mamy auto, z którego nie chce się wysiadać!

Jako podsumowanie mojej opinii o Smerfie pozwolę sobie zacytować samego siebie z poprzedniego testu:
Ford Mustang Mach-E 4X (idealna nazwa do sprawdzania trzeźwości :D) jest autem, które daje mega frajdę z jazdy, jest świetnie zaprojektowany i wykonany oraz gwarantuje naprawdę dobry zasięg także w zimie.

Tylko tyle i aż tyle.

A jeśli Wy także chcielibyście sprawdzić możliwości Mach-E to serdecznie zapraszam Was do salonu Ford PGD przy ulicy Bardzkiej 1 we Wrocławiu!

 

Tekst: Magda Dymarska i Bartek Teklak

Foto: Marcin Drutko i Bartek Teklak

 

 

Komentarze (aby komentować zaloguj się na Facebook)

komentarzy

Do góry